środa, 2 października 2013

Gruzjo, przybyłam!

Skoro już wyjaśniłam co mną kierowało zakładając tego bloga, mogę już bez żadnych obaw przejść do konkretów :)

W ogóle to muszę sobie narzucić jakiś tryb pracy, bo co chwile coś mnie tutaj zaskakuje, coś mi się przytrafia i w zasadzie każdy dzień jest jedną, wielka anegdotą do opowiedzenia. Obawiam się, że niedługo zacznę się już w tym wszystkim gubić.

Dobra, do boju!

Moje pierwsze wrażenia po przybyciu do Gruzji?

Zacznę od samego początku, a więc od moich przygotowań do wyjazdu. Pomijając fakt, że niektóre sprawy załatwiałam na ostatnią chwilę i tylko dzięki moim bliskim udało mi się je szczęśliwie doprowadzić do końca, to muszę powiedzieć, ze na razie jestem odpowiednio przygotowana do pobytu w Gruzji. Przekopałam internet, przeczytałam książki i przewodniki o Gruzji, zamęczałam pytaniami o "stronę praktyczną" ludzi, którzy mieli już okazję odwiedzić ten kraj... i udało się! Opłacało się zabrać tyle klamotów ze mną!

Miasto w którym mieszkam nazywa się Ozurgeti i znajduje się na zachodzie Gruzji, w prowincji Guria. W osobnym poście zamieszczę dokładniejsze informacje. Zimy są tutaj łagodne, natomiast opady deszczu częste i spore (czyt. pada non stop od środy). Przyda się na pewno odzież nieprzemakalna, czyli porządna kurtka i buty trekkingowe. Dobrze się jest również zaopatrzyć w parasol. 

Domy/mieszkania, które do tej pory odwiedziłam, raczej nie posiadają ogrzewania (tylko takie farelki jeżdżące) - koniecznie trzeba zabrać jakiś polarek, spodnie dresowe i skarpetki do spania:) Taaaaak, zostało to poparte moim doświadczeniem:)

Przyjazd do Gruzji

Nie chcę robić darmowej reklamy fioletowej, taniej linii lotniczej, ale muszę im podziękować za w miarę tanie i szybkie, a przede wszystkim bezpośrednie połaczenie do Gruzji. Lot trwa 2, 40 h. Do Kutaisi dolecimy dwa razy w tygodniu z Katowic (wtorek i sobota) oraz z Warszawy ( środa
i niedziela). 

Lotnisko w Kutaisi jest małe i nowoczesne. W tym samym czasie ląduje w zasadzie tylko jeden samolot (jedna taśma bagażowa). Zanim odbierzemy nasze walizki, przechodzimy przez kontrole paszportową, pięknie pozując do zdjęcia. Na lotnisku nie ma wózków bagażowych, bo w zasadzie od momentu odbioru naszych klamotów do wyjścia z hali przylotów mamy ok.  20 metrów. W moim przypadku nie było to takie "hop siup", bo miałam dwie walizki i plecak. Ale impossible is nothing:) Jakoś się udało, ale głównie dzięki pomocy małżeństwa które mnie odebrało;)

W kolejnym poście: "Bagażowe Tetris" w samochodzie combi;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz