wtorek, 15 kwietnia 2014

Here I come again ; )

Od ostatniego postu minęło trochę czasu, nawet nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Na pewno powodem mojej blogowej nieobecności nie była gruzińska rutyna (takie wyrażenie tutaj nie istnieje), prędzej już nadmiar wrażeń... Dużo w międzyczasie się wydarzyło, nawet nie wiem od czego zacząć... Gruziński Nowy Rok, supra w Szemokmedi, wizyta znajomych wolontariusz z Rustavi w Ozurgeti, pierwsze odwiedziny w wykonaniu gości z zagranicy (tu ukłon w stronę Bapci i Ryby), organizacja Wymiany Młodzieżowej, spotkanie Mid-Term EVS w Armenii, budowa Centrum Młodzieżowego, organizacja eventów dla społeczności lokalnej, „wakacyjny” weekend w Kobuleti, przybycie nowych wolontariuszy EVS, przeprowadzka do centrum.

Wyjątkowo może jednak zacznę od końca, chociaż nawet nie próbuje w jednym poście streścić tych trzech miesięcy, które minęły od mojego przyjazdu ponownego do Gruzji po świętach. A więc na pierwszy ogień idzie „przeprowadzka do centrum”;)




















Na początku marca zmieniłam adres zamieszkania. Przeprowadziłam się do moich znajomych do centrum Ozurgeti. Nie mieszkam już w domu u rodziny goszczącej, a w bloku z innymi wolontariuszami. Czynniki które skłoniły mnie do zmiany tego stanu rzeczy? W zasadzie odgórna decyzja organizacji wynikająca z przyjazdu nowych wolontariuszy i potrzeby zakwaterowania ich w drugim mieszkaniu wolontariackim. Szefostwo zaproponowało pewne przesunięcia mieszkalne i tak o to Asia wylądowała w mieszkaniu z Erell, Ewą i Matilde (wolontariuszka z Francji), Grzesiek przeniósł się do drugiej kwatery i zamieszkał z czwórką nowych wolontariuszy z krajów bałtyckich.

Plus i minusy tej decyzji? Na pewno mieszkanie w centrum w mojej sytuacji jest bardziej praktyczne. Odszedł problem dojazdów i powrotów na rowerze/pieszo/taxi/z Levanem. Nie zależę już od stanu technicznego mojego roweru, nie wydaję milionów lari na taxi, nie mam dylematów moralnych z zostawaniem na noc w centrum i spędzania za mało czasu z rodziną goszcząca, nie muszę codziennie wyruszać w jednodniową podróż pakując mój plecak na wszystkie nieprzewidziane okazje, w pełni cieszę się pracą w kinie przechodzącą płynnie w organizację eventów/wspólne gotowanie posiłku/naukę rosyjskiego/piknik nad rzeką/oglądanie filmu i tak dalej. Nie muszę planować, analizować, przygotowywać planów awaryjnych. Jestem gotowa każdego dnia na to co przyniesie mi Gruzja (a potrafi często zaskoczyć jak już sami wiecie). Czuje się dużo bardziej zrelaksowana i spokojna. Co jeszcze? Widok z okna na góry oczywiście, ale to akurat norma w Gruzji. Gdzie się nie spojrzy ośnieżone szczyty;) Na przykład siedząc w Kobuleti na plaży na lewo mamy mały Kaukaz, a na prawo Duży Kaukaz. Z balkonu mojego pokoju mam teraz inną perspektywę.

Minusy przeprowadzki? Na pewno brak kontaktu z rodziną goszczącą, szczególnie z Tamilą, a co za tym idzie, mniejszy kontakt bezpośredni z kulturą gruzińską wynikający ze wspólnych posiłków, rozmów przy stole, obserwacji zwyczajów, nauki języka gruzińskiego i rosyjskiego. Miałam w planach częste odwiedziny mojej rodziny gruzińskiej, ale na razie praca w kinie i inne zajęcia, uniemożliwiły mi wyprawę do mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie mimo wszystko uda mi się odwiedzić mój stary dom. Co jeszcze? Widok z okna, a w zasadzie mojego łóżka (ale o tym już było). Samo mieszkanie w domu z ogrodem różni się od mieszkania w bloku. Nie muszę chyba tego wyjaśniać.
 
Cały czas gadam o budowie centrum młodzieżowego oraz organizacji eventów, a w ogóle Wam nie wyjaśniłam co tak w zasadzie się za tym kryje;) Może nawet dobrze, że poświęcę temu tematowi część mojego posta, bo jeszcze pomyślcie, że nic tutaj nie robię, tylko degustuję bezgranicznie potrawy i trunki gruzińskie.

 

     











O co w  zasadzie chodzi z tym Centrum Młodzieżowym? Pewnie niektórzy z Was, którzy mają dostęp do Facebooka, zauważyli, że w ostatnim czasie udostępniam na mojej ścianie wiele postów pochodzących ze strony FOCUS. Nazwa ta pochodzi od Free Ozurgeti Cinema United Place. W dawnym i zaniedbanym kinie, chcemy stworzyć miejsce dla młodzieży, w którym będzie mogła spędzać wolny czas po szkole, odrobić lekcje, pograć w gry planszowe i ping ponga, wypić herbatę i zjeść kawałek tarty, poczytać książkę, wziąć udział w prowadzonych przez nas warsztatach i projektach. Lwią część pracy zajęło nam doprowadzenie tego miejsca do stanu używalność. Wyczyściliśmy ściany, łazienki, uporządkowaliśmy pomieszczenia. Drugi etapem była naprawa elektryczności i ubikacji w łazienkach oraz budowa mebli do naszego centrum. Nie chcieliśmy kupować wyposażenia (w zasadzie i tak nie mamy za co), woleliśmy użyć znalezione i dostępne nam materiały do stworzenia niepowtarzalnych przedmiotów. Tańszy i ekologiczny sposób, wymagający dużo kreatywności, energii i czasu, ale za to gwarantujący 100 procent satysfakcji z wykonanej roboty. Poza tym, w trakcie zbijania i malowania mebli poznaliśmy wiele osób, które oferowały nam swoją pomoc. Poprzez mowę ciała, szczątkową znajomość gruzińskiego i w miarę komunikacyjna rosyjskiego, byliśmy w stanie się dojść do porozumienia.












Otwarcie Centrum Młodzieżowego trochę się przedłuża, ale tak to już właśnie jest w Gruzji. Z jednej strony trzeba się uzbroić w cierpliwość, zweryfikować swoje wymagania i wyobrażenia i Centrum i zadowolić się tym co da się zrobić. Z drugiej jednak strony czasami w jeden dzień udaję nam się załatwić wiele spraw, które uznaliśmy za niewykonalne. Niezła szkoła radzenia sobie w każdej sytuacji i pobudzania umysłu do szukania nowych rozwiązań.

Oficjalne otwarcie zaplanowaliśmy na Dzień Europy (9 maja). Połączymy prezentację naszego Centrum z Piknikiem Europejskim.

P.S: Właśnie wróciłam z podróży po Wschodniej Gruzji i Armenii. Kolejne przygody do opisania;)