W zeszły piątek Europa Family
postanowiła skorzystać z możliwości wybrania się w góry z doświadczonym
przewodnikiem. Naszym celem było Bakhmaro, letnia miejscowość położona
na wysokości 2050 m n.p.m. . W trakcie sezonu tętni życiem, ale w zimie
zamiera i trudno tam uświadczyć żywego ducha. Miasteczko sprawia
wrażenie opuszczonego i myślę, że mogło być miejscem akcji wielu filmów
grozy. Poza tym jest naprawdę urokliwe. Dookoła góry, kolorowe domki
porozrzucane na zboczach, rzeka przecinająca miasteczko... Cisza i
spokój...
Po
dwóch godzinach niekończących się żartów i śmiechów, dojechaliśmy do
domku letniskowego naszego przewodnika w Bakhmaro. Przygotowaliśmy w
pośpiechu śniadanko. Na stół wjechały produkty pochodzenia gruzińskiego,
francuskiego i polskiego. Żadna wyprawa Europa Family nie może się
odbyć bez pasztetu podlaskiego!! Niestety, został nam już tylko
jeden..;( Trzeba będzie pomyśleć o uzupełnieniu zapasów. Kto chce do
mnie przyjechać, to musi zapłacić frycowe w postaci pasztetu i
Berlinek!! Postanowione ;)
Po
zjedzeniu śniadania, przyszedł czas na wycieczkę w góry. Wycieczkę,
która przerodziła się w wyprawę. Jest to istotna różnica. Muszę na
wstępie zaznaczyć, że jestem zupełnym laikiem jeśli rozmawiamy o
chodzeniu po górach. Góry w Polsce zazwyczaj widzę zimową porą jak
wjeżdżam na nie kolejką/krzesełkiem/orczykiem, czyli uprawiając sporty
zimowe. W wakacje zawsze ciągnęło mnie bardziej nad morze i na Mazury -
jednym słowem sporty wodne. Jak zdobywać szczyty po raz pierwszy, to
dlaczego nie w Gruzji...;)
Wspinanie
oczywiście do najłatwiejszych nie należało. Było mnóstwo chwil
zwątpienia, obliczania sobie dystansu "od skały do skały, przerwa",
przystanków na "zdjęcie i wodę", błagalnego spoglądania na najbliższy
szczyt myśląc, że to już meta i słów wsparcia od "Drużyny Pierścienia".
Była też ogromna radość i szok jak się okazało, że wspięłyśmy się na
szczyt. Bo myślałam, że to ten kolejny... Dziecko we mgle normalnie...;)
Może
mój opis wygląda trochę dramatycznie i może się zdawać, że w ogóle mi
się nie podobało. Nic bardziej mylnego. Czułam ogromną satysfakcję jak
udało mi się dotrzeć na szczyt i z niego zejść ( w końcu odwrotu nie
było ; D ). Przeżyłam fajną przygodę, pierwszy raz wspinałam się tak
wysoko i cieszę się, że dałam radę. Jest to mój osobisty sukces.
Impossible is nothing!!!